sobota, 8 sierpnia 2015

Jestem szczęściarą

Jestem szczęściarą, bo mam obok siebie codziennie fantastycznego mężczyznę, dobre dziecko, chałupę nie obciążoną kredytem we frankach, kawałek ogródka, w którym rośnie mięta i tymianek i kilku przyjaciół, do których mogę zapukać o każdej porze. 
Jestem szczęściarą, bo nawet jeśli nie mogę kupić sobie wszystkich książek, które chciałabym przeczytać, mogę je pożyczyć. 
Jestem szczęściarą, bo nawet jeśli nie mogę pojechać w podróż dookoła świata, mogę objechać dookoła Polskę, a jeśli  uruchomię wolne moce przerobowe szarych komórek, pewnie da się tak zrobić, aby kiedyś objechać dookoła Europę.
Dobry Bóg pozwolił mi przeżyć mnóstwo szczęść i trochę trosk, dzięki którym jestem silniejsza i mądrzejsza. Codziennie (no prawie codziennie) przez moje myśli przewija się słowo: dziękuję. Za to, że mam, to co mam. 

Szczęściarzem jest też Stonej. Bez ściemniania. To, że po trzech latach od wypadku nie może chodzić, nigdy dotąd nie było i nadal nie jest jest dla niego powodem do nieszczęścia. Między innymi dlatego od razu wiadomo, że człowiek ma poukładane w głowie jak należy.

Szczęście nie zależy od tego czy można zdzierać podeszwy butów, czy nie.
Stonej ma zdrowe serce, ręce, oczy, ma mnóstwo talentów, całkiem fajną żonę, dobre dziecko, chałupę nie obciążoną kredytem we frankach, kawałek ogródka, w którym buduje polowy kominek, co kilka tygodni  ma zapas nowych książek wypożyczonych z biblioteki do przeczytania i autko, którym może można będzie kiedyś objechać wkoło Polskę, a może nawet Europę.

Nie jest to tak, że nie brakuje nam wspólnego chodzenia po lesie, śmigania na dwukołowych rowerach, zachwytów na tatrzańskich ścieżkach.
Brakuje.
Ale gdyby każda tęsknota miała czynić człowieka nieszczęśliwym, Ziemia byłaby planetą samych smutnych stworzeń.

Tęsknoty i marzenia - tak sobie filozofuję po nocy -  są po to, żeby oczekiwać na ich spełnienie i w miarę możliwości pomagać im się spełniać, a sposób podejścia do tęsknot i marzeń dzieli ludzi na szczęściarzy i na męczenników z wyboru.
Pierwsi goniąc marzenia cieszą się wszystkim co dobrego przynosi im codzienność.
Drudzy nie cieszą się niczym, bo najważniejsze jest dla nich to, że czegoś im brak.
Brak przesłania wszystko, czyli coś czego nie ma, przesłania coś, co jest.
Nielogiczni ci drudzy ;p

Będzie cudownie jeśli Artur będzie kiedyś znów mógł chodzić. Ufam ludziom rozwiązującym zagadki neurobiologii, którzy nad tym pracują, ufam w jego siłę, której ma tyle jak stąd do samego nieba. Ufam moim marzeniom.
Nie czekamy jednak na dzień,w którym Stonej samodzielnie pójdzie zdzierać podeszwy zamartwiając się, że być może trzeba jeszcze długo czekać.

Móc chodzić to piękna rzecz, Doceniłam to po Arturowym wypadku. Ale na szczęście nie jest to rzecz kluczowa. Jesteśmy szczęściarzami, bo wszyscy troje Kamieńscy, wiemy, że móc jeździć, to też fajna rzecz. Móc być i cieszyć się tym, to  rzecz genialna.
Wiemy to trochę dzięki sobie, trochę dzięki Madzi,
Magdaleno;) Dobrze, że jesteś.