poniedziałek, 25 czerwca 2012

Elektryczna cisza

Nie miałam pojęcia ile radości może zmieścić się w nieszczęściu. Nawet jeśli w jednej chwili los pośle serię z karabinu, która zwali z nóg. Dosłownie.
Skąd w nieszczęściu biorą się radości? O tym kiedyś. Najpierw była seria z karabinu.

Człowiek to genialnie zaprojektowana maszyna naszpikowana elektroniką. Impulsy elektryczne biegną z mózgu do wszystkich komórek ciała. Nawet podczas snu, w każdej sekundzie wędruje z głowy 50 milionów impulsów o mocy mniej więcej równoważnej z energią potrzebną do zasilenia dziesięciowatowej żarówki.
Elektryczne polecenie wychodzące jedno po drugim z głowy dociera do rąk i sprawia, że możesz przytulić kogoś, kogo kochasz, albo uścisnąć dłoń na powitanie, albo wystrugać z kawałka drzewa łódkę.
Seria impulsów wysłanych do nóg pozwala chodzić, biegać, tańczyć.
W drugą stronę także biegnie do "centrum dowodzenia" sygnał. Impuls w tym kierunku pozwala czuć pod stopami ciepło nagrzanego słońcem piasku, albo pod dłonią kopniak nienarodzonego dzieciaka, który wierci się w brzuchu swojej mamy.

Jeśli uszkodzony zostanie przewód, którym wędrują w obu kierunkach impulsy elektryczne, lub jego fragment, system przesyłu informacji przestaje działać. W zależności od tego w którym miejscu nastąpi awaria, mogą wyłączyć się dłonie, albo całe ręce. Czasem przestają działać jednocześnie ręce i nogi, a przy okazji wiele innych "podzespołów", które pracują wewnątrz organizmu. Czasem - jak u Artura - wyłączają się nogi.

Spadł, właściwie bardziej skoczył niż spadł  z solidnego konaru jabłoni. Przycinał gałęzie. Dwa metry dzielące stopy od ziemi wystarczyły, aby jeden z kręgów osłaniających główny "przewód elektryczny" biegnący wewnątrz kręgosłupa wyskoczył ze swojego miejsca i ucisnął wiązki przesyłające informacje na odcinku, który zaopatruje w energię nogi.
W końcówce odcinka piersiowego kręgosłupa -  poniżej kręgów oznaczonych symbolem Th11 i Th 12 zapanowała elektryczna cisza. Tylko jeden segment niżej - we fragmencie oznaczonym symbolem L1 kończy się rdzeń kręgowy.
- Będzie dobrze - powtarzałam, kiedy nieśli go na noszach do karetki i niedługo później do śmigłowca lotniczego pogotowia.

Będzie dobrze. Nadal w to wierzę.